Badania pokazują, że 94,4% rodziców zapewnia swoim dzieciom drugie śniadanie do szkoły, a połowa z nich – samodzielnie przygotowuje im kanapki (nie wiem niestety co dostają dzieci tej drugiej połowy). Tylko 8% rodziców dodaje do śniadaniówek warzywa lub owoce! Nieco odetchnęłam czytając, że tylko 2% rodziców daje swoim dzieciom słodkie przekąski, a prawie 3% kupuje drożdżówkę. Zazwyczaj pewnie wielu rodziców w pośpiechu zawija kanapkę z wędliną w folię spożywczą, przy dobrych wiatrach dorzuca jabłko i wodę lub 2 złote na sok w sklepiku. Czy da się tutaj coś zrobić?
Uwielbiam bento. Nie mówię tu o zamiłowaniu do japońskiego jedzenia – raczej japońskiej prostoty, estetyki i funkcjonalności. Któregoś dnia wpadła mi w ręce książka „Lunchbox na każdy dzień” i tak to się zaczęło. Ponieważ sama jedzenia na wynos nie potrzebuję musiałam gdzieś te cuda wypróbować i padło na mojego syna. Teren do działań operacyjnych idealny: szkoła podstawowa – wczesny etap (jeszcze nie ma obciachu przed kolegami a wręcz można zaimponować).
Jak jadło do tej pory moje dziecko? Niby całkiem dobrze, bo chętnie, ale jego menu było dość ograniczone i wprowadzenie czegokolwiek nowego trafiało na opór. Jadł też rzeczy, z których nie do końca jestem dumna, a od których tak ciężko uciec. I wtedy moja przyjaciółka z Tokio miała właśnie przyjechać do Warszawy i dostała ode mnie „zamówienie” na akcesoria do bento. Po pierwszym dniu moje dziecko było zaskoczone i zachwycone, a ja zmotywowana. I tak każdego dnia dodawałam jakiś drobiazg, szukałam inspiracji …..
Co zmieniło bento w żywieniu mojego dziecka:
- kanapka przestała być punktem głównym szkolnego menu
- jogurt naturalny (obrzydliwy, kwaśny, nie do zjedzenia) jest jedzony ze smakiem
- dzieci pytają „skąd masz takie fajne śniadania”
- jedzenie w domu też się poprawiło – dziecko jest bardziej otwarte na nowości i przygotowuje mi zdrowe przekąski
- matce zwiększył się ruch na Instagramie😉
- nowe produkty, które weszły do menu: jogurt naturalny, biała rzodkiew, groszek cukrowy, mozzarella, twaróg, naleśniki wytrawne, kanapki z liściem (!), ryż saute, polenta, mąki inne niż pszenna, chleb warzywny, muffinki z mąki pełnoziarnistej, domowa granola, mięso pieczone w domu
- produkty, które udało się wyeliminować/ograniczyć: danonki, gotowe chrupki śniadaniowe, biała mąka, wędliny, słodycze przetworzone (pojawiają się sporadycznie)
A oto kilka rad jak zacząć przygodę z fajnymi posiłkami dla dzieci i stopniowo zmieniać ich nawyki żywieniowe:
- kupić dobre pudełko (lunchbox). Rynek oferuje cuda w różnych cenach, ja skupiłam się na Ikea Festmaltid, które sprawdza się genialnie w różnych odsłonach. Nie jest najpiękniejsze, ale megafunkcjonalne, duże i w miarę płaskie. Używam też dodatkowych mniejszych (np. do torby na basen czy na wycieczkę)
- kupić fajne akcesoria – to nie muszą być produkty z Japonii: fajne wykałaczki do posiłków, silikonowe foremki do muffinków, ładne serwetki, mini pudełka. Powinno być kolorowo, idealnie w tematyce, którą dziecko lubi
- zmienić sposób pakowania i układania jedzenia: zwykła kanapka pokrojona w fajne większe kostki i ładnie ułożona to już nie ta sama kanapka, naleśnik inaczej zawinięty, szaszłyk z polenty i owoców, to zawsze coś nowego
- dbać o kolory, dodawać różne produkty, eksperymentować
- zawsze pamiętać o warzywach – ja dodaję pokrojone w paski chrupiące warzywa: marchew, paprykę, białą rzodkiew, rzodkiewki, ogórka, brokuły al dente, groszek czy kukurydzę
- zacząć z produktami, które dziecko je i lubi zmieniając ich formę
- zaskoczyć dziecko: świnka z ryżu, serduszko z jabłka, szaszłyk z owoców, czy napis na bananie to dla dziecka wielka radość
- pamiętać, że jedzenie warto ciasno układać, aby Wasze kreatywne projekty się nie rozwaliły. Ja dodatkowo zabezpieczam każdą ‘wkładkę’ folią spożywczą. W Ikei kupiłam też silikonowe osłonki, które sprawdzają się do zabezpieczenia pojemnika z jogurtem
- nie złościć się na dziecko jak zgubi wykałaczkę, to ma być przyjemność a nie stres
- nie złościć sie na dziecko jeśli czegos nie zje. Trudno. Może to nie był dobry pomysł, może nie miało ochoty. Może nigdy nie zje bakłażana. Ale nie poddajemy się
- znaleźć radość w tej zabawie, nie stresujcie się, gdy nie możecie ulepić pingwina z ryżu, nie musicie go wcale robić. Wystarczy to co mieści się w Waszej strefie komfortu, ramach czasu o poranku i upodobaniach dziecka
- nie próbować zmienić wszystkiego w jeden dzień, dać sobie czas i mieć z tego radość
Udanej zabawy! Pochwalacie się swoimi pomysłami i sukcesami.