Jesienna galaretka z ogrodowych winogron, czyli moc antyoksydantów!
Nie wiem, czy macie jakiekolwiek wspomnienia z ogrodowymi winogronami. Ja mam, bo wychowałam się w czasach, gdy były to jedyne dostępne winogrona, na które czekało się po prostu do jesieni, a potem zajadało, bezpośrednio z krzaków, bez żadnego mycia, wyciskając miąższ i plując skórkami, gdzie popadnie. Wtedy z resztą nie miałam pojęcia jaka moc kryje się w tych właśnie skórkach! Jest w nich ogromna ilość polifenoli, w tym resweratrolu, który działa prewencyjnie na nasz układ sercowo-naczyniowy, ma też działanie antynowotworowe – jak na silny przeciwutleniacz przystało, przy okazji zapobiegając starzeniu się organizmu.
Wczoraj dostałam z rodzinnego ogrodu pełną siatę takich właśnie winogron. Żeby nie było – do tego się po prostu siada i zjada, póki są świeże, soczyste i pełne witamin. Ale takiej ilości nie przejem, nie wspominając o tym, że jednak winogrona mają wysoki indeks glikemiczny, przez wysoką zawartość fruktozy i warto zachować umiar.
Galaretka więc!
Winogrona myjemy, odrywamy grona i wyciskamy miąższ delikatnie, do miseczek, w których docelowo podacie galaretkę. Jeśli zabieracie galaretkę do pracy można ją zrobić od razu w lunchboxie (w osobnym pojemniczku, słoiczku lub przegródce pudełka).
Skórki wrzucacie do garnka, zalewacie gorącą wodą (jeśli nie lubicie wytrwanych kwaskowatych smaków można dodać odrobinę cukru). Przecedzacie przez sitko. Do uzyskanego kompotu ze skórek dodajecie żelatynę – najlepiej w proporcjach wg instrukcji na opakowaniu żelatyny – u mnie 3 łyżeczki na ½ litra wody. Całość dokładnie wymieszać, trochę przestudzić i zalać wydrążone wcześniej kuleczki miąższu. Po całkowitym wystudzeniu wstawić do lodówki i poczekać aż zastygnie.
Dla zwolenników kuchni zero waste – skórki, które pozostały możecie wrzucić do koktajlu jako dodatek (np. z bananem i nasionami chia) i po prostu zblendować z pozostałymi składnikami. Mimo, że sporo witamin się z nich wygotowało zawsze coś zostanie – a z pewnością drogocenny błonnik.
To co? Zabieramy się za „glutka”?;-)